piątek, 27 listopada 2015

Rozdział 2 cz.3/3

***
Pukanie do drzwi wybija mnie z nocnego letargu. 

Puk, puk, puk.

Udaję, że nie słyszę. Na chwilę następuje cisza. Przekręcam się na drugi bok, nie patrząc na zegarek. 

PUK, PUK, PUK.

Wzdrygam, otwieram jedno oko i słyszę:
- Anastazja, masz gościa. 
Po tych słowach momentalnie się podnoszę.
- Jak to? Mamo, wiesz która jest godzina? - krzyczę
Jeszcze raz patrzę na zegarek. Godzina 6:00. "Nie możliwe" - myślę. Szybko podbiegam do drzwi, lekko je uchylam spoglądając na mamę. 
- Kto to jest? - z przerażeniem na nią patrzę. 
- Klaudia - z uśmiechem odpowiada. 
Nagle zza drzwi wyskakuje moja przyjaciółka. 
- Ale miałaś minę ! - pomiędzy śmiechem zdołałam zrozumieć kilka słów. 
- Na prawdę dziwne... Możesz mi powiedzieć co tu robisz o 6 nad ranem? - jeszcze śpiąca pytam nie koniecznie racjonalnie myślącej Klaudii. 
-Ubieraj się! - ignoruje moją uwagę. 
Usiadłam.
- Co takiego? - wróciłam z powrotem pod kołdrę. 
Klaudia ani myślała o takim zwrocie sytuacji. Ściągnęła mi ją, rzuciła na podłogę i powtórzyła: 
- Ubieraj się!
- Możesz mi wyjaśnić po co, na co i w jakim celu? - mówię już na stojąco, wyraźnie zdenerwowana. 
- Muszę ci coś pokazać, a to widać tylko o tej porze. Pośpiesz się, bo zaraz na prawdę będzie za późno.
Patrzę na  nią przez kilka dobrych chwil.
- Okej... niech będzie, ale jeżeli... 
- No przestań już pytać! Chodź! - przerwała mi.
Na w pół przytomna poszłam za Klaudią. 
Założyłam buty, popatrzyłam na nią, przewróciła oczami. 
- Dziewczyny, gdzie idziecie? - zawołała moja mama. 
- Mamo, nie pytaj, sama nie wiem. - zaśmiałyśmy się.
Na dworze było bardzo zimno. Po zasłoniętych roletami oknach można było się domyśleć, że wszyscy jeszcze śpią. Gdzieniegdzie w oddali można było usłyszeć jadący samochód, zapewne do pracy. Wokół tylko cisza i spokój.
- Jesteśmy - powiedziała uradowana Klaudia.
- Jak to? Już? Tutaj? - zdołałam zapytać.
- Tak, a co myślałaś, że będziemy szły miliony godzin na Alaskę? - zachichotała.
- No dobra, tylko ja nadal nie wiem - na chwilę przerwałam, bo szalik opadł na moją twarz, więc musiałam go zdjąć - co my tu robimy - dokończyłam.
- No to odwróć się  - złapała mnie za barki i odwróciła o 180 stopni.
Widok zaparł mi dech w piersiach. Stałyśmy bardzo wysoko, ponad wszystkimi zabudowaniami i drzewami. Na dole była jeszcze mgła. Patrząc na nią, malowniczo wyglądał cały krajobraz. Jesień, która od niedługiego czasu zawitała u nas na dobre dodatkowo kolorowała i nadawała błysk każdemu opadającemu listkowi. Wiał bardzo silny wiatr, który wraz z pięknem niósł ze sobą zapach. Zapach, który jednakowo nie dawał się zidentyfikować z niczym, co mogło by to przypominać. Sam w sobie miał dopełniać cały ten pejzaż. Obok tego płynął wąski, ale jakże długi strumień czystej, zdawałoby się niebieskiej jak z bajki wody, która rozpływa się po całym obrazie kolorowych, pastelowych drzew, traw, brązowych płotków, małych z tej wysokości domków i na horyzoncie po ogromnej plamie zieleni, która przedstawiała las, jakże piękny sosnowy las.
- Aż trudno się dziwić, że przechodziłam koło tego miejsca tyle razy i ani razu nie widziałam go w takim wydaniu. Ba! Nawet tu nie patrzyłam! - po długiej chwili milczenia zwróciłam się do towarzyszki.
Miejsce to niosło ze sobą niesłychanie wiele refleksji, przemyśleń i pozwalało na chwilę przystanąć, zatrzymać się i popatrzeć jak szybko mijają chwilę.
- Przyznaj, kiedy wpadłam do ciebie myślałaś, że to on. - stała i nie ruszała się chociażby o milimetr, patrzyła w dal.
Zamknęłam oczy i pozwoliłam otaczać się podmuchami ciepłego wiatru.
- Taaak - jak nigdy zdołałam szybko i bez wahania odpowiedzieć. - Ale to już bez znaczenia.
- Anastazja, wiesz, że domyśliłam się o co tobie chodziło, jeśli mowa o jego zachowaniu? - mówiła bardzo wyraźnie, spokojnie i powoli.
Otworzyłam oczy , popatrzyłam na nią, ale nic nie odpowiedziałam.
- Co teraz będzie? - zapytała mnie
- Nic szczególnego - odpowiedziałam - muszę zebrać dowody.
- Ale co ty chcesz zrobić ? - od razu zauważyłam strach w jej oczach.
Uśmiechnęłam się.
- Uspokoić swoje sumienie i zaspokoić swoją ciekawość.
Wyraźnie ją uspokoiłam. Opuściła głowę i powiedziała:
- Wracamy?
- Do przeszłości nie, ale do domu... chyba możemy.
Szturchnęła mnie w miłym geście. Wybuchłam śmiechem.

***

Już następnego dnia wybrałam się do tamtego miejsca, gdzie widziałam Kacpra. Znałam go bardzo dobrze i wiedziałam, gdzie mogę zebrać... chyba lepiej zabrzmiałoby - znaleźć dowody. Otworzyłam drzwi. Wchodząc, potknęłam się o schodek. Było tak cicho, że po wszystkich korytarzach przebiegło echo dźwięku mojej głośno i mocno stąpającej stopy w celu złapania równowagi. Oparłam się o ścianę. Zaczęłam się zastanawiać czy na pewno chce to wiedzieć. Zima zbliżała się do nas już wielkimi krokami. Chuchnęłam na zmarznięte dłonie, spojrzałam na zegarek. Mam jeszcze dwadzieścia minut. Muszę się śpieszyć. Zeszłam na sam dół do przebieralni. Na moją korzyść, wiedziałam, do której godziny będzie otwarta. Rozejrzałam się czy nikt mnie nie widzi. Weszłam do środka. Setki płaszczy, kurtek, różnorakiej odzieży. Ponownie spojrzałam na zegarek. "15 minut" - wypowiedziałam. Klatka A, B, A, B, A, B... A... swoją odzież powinien mieć tu. Nie myliłam się. Jego kurtkę mój wzrok rozpoznał od razu. Wiedziałam, że muszę działać szybko. Wszystkie kieszonki zewnętrzne puste. "Do prawdy?" - pomyślałam. Cofnęłam się o dwa kroki. Usiadłam na ławeczce znajdującej się tuż za mną. "No tak, wewnętrzne" - powiedziałam szeptem. Szybko je rozpięłam. Zawartość trzymałam już na dłoniach. W jednej dłoni biały proszek, a w drugiej kolorowe pastylki z wytłoczonymi wzorkami. Wszystko działo się tak nieprawdopodobnie szybko. Momentalnie wzrosło mi ciśnienie. Byłam bardzo zła. Może to głupie, bo przecież powinnam mu jakoś pomóc, ale znienawidziłam go. Znienawidziłam za wszystkie kłamstwa, oszustwa, a przede wszystkim za jego głupotę. Pomijając już branie, kto normalny zostawia to w kurtce? Wybiegłam stamtąd, a całą zawartość włożyłam z powrotem na miejsce. Dopinając suwak w kurtce i zakładając kaptur na głowę, wiedziałam już, że to jest mój ostatni raz, kiedy tu jestem, i ostatni raz kiedy się nim przejęłam. Nie chciałam mieć z Kacprem nic wspólnego. Ostatni rok postanowiłam zapomnieć i całkowicie wykasować z pamięci. Nie było tak, że po kilku dniach emocje opadły. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Ostatnią myślą o nim, było to, że nadal nie wierzę, że to wszystko dzieje się na prawdę. W kilku słowach? Diametralnie zmieniłam swoje życie. Na samym początku, aby ułatwić sobie zadanie i zapełnić czas tak, abym nie miała chwili na refleksje, zapisałam się na lekcje gry na pianinie, do niedaleko będącej szkoły muzycznej. Może wyda wam się to dziwne, ale od zawsze chciałam na nim grać. Lubię wolne piosenki, przy których mogę śpiewać i relaksować się. W młodości zaczęłam grę na gitarze, ale była to bardzo nie przemyślana decyzja, ponieważ po znudzeniu się nią i nauczeniu wszystkiego, nie miałam czasu i zwyczajnie nie lubiłam na niej grać, więc poszła w odstawkę. Jednak zajmuje w moim domu honorowe miejsce. Mam do niej sentyment. Zajęcia z gry miałam raz w tygodniu, więc to było za mało. Kolejnym punktem moich obserwacji była szkoła, do której uczęszczało się na lekcje języka angielskiego. Miałam je dwa razy w tygodniu, więc to już było coś. Ponadto zbliżały się Andrzejki, czyli impreza (tak, praktycznie rzecz biorąc lubiłam na nie chodzić), niedługo Mikołajki, czy też Święta Bożego Narodzenia, więc dużo zamieszania, prezentów, chaosu i tak właśnie miało być. Co oczywiste, moje studia na drugim roku dziennikarstwa. Dobrze myślicie, poszłam za powołaniem. Uwielbiałam media, prasę i tak też zrobiłam. Tamten okres czasu wyleciał mi z głowy, niczym para z ust. Po trzech latach kończąc studia wyjechałam do Wrocławia szukać pracy. Prawdę mówiąc, nie obawiałam się czy ją znajdę, gdyż wiedziałam, że uwielbiam to co miałabym robić. I nie myliłam się, po bodajże trzech miesiącach moim ogłoszeniem zainteresował się pewien redaktor. Tak o to, pięłam się do góry na szczeblach kariery. Najpierw prasa, potem internet, radio, aż w końcu telewizja i to nie byle jaka. W końcu awans, dzięki projektowi, który pokonał wszystkie konkurencje, na redaktora naczelnego telewizji KPM. Prawdę mówiąc, nie sądziłam w ogóle, że ten plan wypali, ale widocznie sama siebie nie doceniałam. Praca, praca, praca i realizowanie swoich marzeń. Mimo wszystko starczało mi na spędzanie czasu z przyjaciółką (tak, tak jedną i tę samą od początku) i rodziną, ale nie było momentu, gdzie wspomniałabym czy chociaż pomyślałabym o tamtym okresie. Było to dla mnie bez znaczenia. 
 Żyłam pełnią życia nawet nie myśląc co było by gdyby. Całe uczucie i wszystko co z nim związane stłamsiłam. Wszystko układało się, można by rzec idealnie, taki wyimaginowany obrazek, jednak przeszłość i związane z nią konflikty odezwały się ze zdwojoną siłą.

 Jedno już wiem, zawsze przeznaczenie. 

piątek, 13 listopada 2015

Rozdział 2 cz.2/3

***
- Co takiego? Klaudia... nie ma takiej opcji. Skąd wzięłaś w ogóle taki pomysł? - zapytałam z niedowierzaniem. Siedziałam na kanapie w pokoju i bacznie obserwowałam skąd taki pomysł u mojej przyjaciółki.
- Słuchaj, wiem, że to brzmi trochę... odważnie, ale..
- Odważnie? - przerwałam jej. - To brzmi jak jakiś niedopracowany kryminał.
Minęło już trochę czasu, w czasie wolnym od zajęć odwiedziła mnie Klaudia. Początkowo myślalam, że chce po prostu pogadać, zapytać jak u mnie, opowiedzieć coś o swoich planach z Rafałem, ale ona przyszła z "rozwiązaniem" , który jej zdaniem miał zmienić życie moje i wielu innych ludzi. Siedziała teraz na przeciwko mnie z kubkiem gorącej kawy, której nie mogła nazbyt pić, bo miała problemy z sercem (oczywiście ja, poddałam się jej argumentom, więc herbata nie wchodziła w grę) i wpatrywała się we mnie. Wydawało się, że chce jakoś przekonać mnie do tego co udało jej się wykombinować.
- Anastazja, to jest świetny pomysł, wszystko możemy tym pokazać.
- Ale to nam nic nie da! Zrozum! To, że zemszczę się na Kacprze nic nie zmieni. Poza tym nie chce go wiedzieć. - próbowałam ją przekonać, ale ona wszystkie argumenty starała się zdublować lub po prostu udać, że nie słyszy popijając dalej swoją kawę.
Zapadła cisza. Kątem oka, widziałam jak Klaudia czeka aż coś powiem. Mimo to odezwała się pierwsza.
- On zawsze był zazdrosny o Kamila. Kręcił się koło ciebie i doskonale o tym wiedział. Teraz jak gdyby nigdy nic pozwalasz na to, żeby to wszystko minęło. Proszę cię... Pójdziesz z Kamilem, on będzie udawał, że wykorzystał to, iż Kacper odszedł i będzie po sprawie. Ty być może dowiesz się co się takiego stało, że już nie jesteście razem, sprawisz, że będzie zazdrosny, a sprawa nie wiadomo jak się potoczy, a być może jeszcze nadepniesz mu na odcisk za twoje cierpienie. Czy to brzmi tak źle? Zapomniałabym... rozmawiałam już z Kamilem. Co prawda wynegocjował..
- Czekoladę? - ponownie jej przerwałam.
- Widzisz? Nawet go całkiem nieźle znasz. - odpowiedziała Klaudia, wiedząc, że ta riposta jej się udała.
- Doskonale wiesz, że to na maksa nie uczciwe. - starałam się jeszcze coś wykombinować.
- A czy Kacper był kiedykolwiek uczciwy wobec ciebie?
Nic nie odpowiedziałam, więc Klaudia kontynuowała - No właśnie. Posłuchaj się mnie, możemy się sporo dowiedzieć.
- Wiesz w jakiej trudnej sytuacji mnie stawiasz?
- Co tu jest trudnego? Idziesz to idziesz, masz newsy jak w banku, a nie idziesz to nie idziesz, ale na twoim miejscu nie chciałabym zostać w kropce tak jak dwa miesiące temu przy rozstaniu. Poza tym zapomniałaś chyba, że dawno nie odwiedzałaś swojej firmy. To też by się przydało. Zostawiam to tobie do przemyślenia. - wstała i udała się do wyjścia.
Mialam ogromny dylemat. Z jednej strony zżerała mnie ciekawość co takiego mogło się stać, a z drugiej strony nie chciałam wracać do tamtego życia, gdzie teraz się już ustatkowałam i tym bardziej nie chciałam widzieć Kacpra. "On nigdy nie  był uczciwy, czemu teraz ty tego przestrzegasz?" - pomyślałam.
- Klaudia zaczekaj! - zdecydowałam się w ostatniej chwili - dobra, zgadzam się. Dzwoń po Kamila i ustalamy szczegóły. To nie może być coś sztucznego. - spuściłam wzrok. Nie wiedziałam czy dobrze robię.
- Wiedziałam, że dobrze wybierzesz i będziesz chciała walczyć. Zawsze chciałaś. - uśmiechnęła się do mnie. Był to jednak uśmiech bardziej zdeterminowania, niż miły gest w moją stronę.
***
Już na miejscu, razem z Kamilem wiedzieliśmy co robić. Po całym dniu, postanowiłam w końcu porozmawiać z Kacprem. Niestety, miałam do niego tak wielką odrazę, że przywitałam go dość sarkastycznie: 
- Cześć Kacper, przyjacielu!
- Cześć! - jak gdyby nigdy nic, uścisnął moją dłoń. Lubiłam ten gest, nie potrafił odzwierciedlić uczuć. Od tak- zwyczajny uścisk ręki. Nie dało się po nim poznać czy to miłość, czy nienawiść i taki miał mieć zamiar co do niego. 
- Chyba musimy porozmawiać. - zdobyłam się na dalsze słowa. Zaprowadziłam go trochę dalej od tłoku ludzi i zaczęłam mówić - domyślasz się chyba, że jesteś mi już obojętny, z resztą widzisz z kim dzisiaj przyszłam, ale jako kobiecie należą mi się wyjaśnienia co do tego co się stało. 
Spojrzałam w jego oczy. Coś było nie tak. 
- Nie potrafię tego wytłumaczyć i tyle. - odburknął.
Przez myśl przemknęło mi tylko to, że albo kiedyś nie zauważyłam jaki był arogancki i chamski, albo ktoś teraz zmienił go, aż tak nie do poznania. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jego przekrwione oczy i to, że wyraźnie schudł. "Co jest grane?" pomyślałam. 
-Powiedziałem, nie potrafię tego wytłumaczyć. - spokojnie odpowiedział. Chciał już iść, więc przytrzymałam go ręką, a wtedy on wybuchnął ogromną złością,
- Nie popychaj mnie! Nie szarp się ze mną! - w pewnym momencie myślałam, że mnie uderzy. 
Po czym uspokoił się, a ja otworzyłam oczy szeroko ze zdumienia, kiedy zobaczyłam jak jego źrenice rozszerzają się. Pozwoliłam mu odejść.
Nawet nie usłyszałam, jak od kilku minut woła mnie Klaudia. 
-Trzymaj swoją kurtkę i zaraz wszystko mi opowiesz - dumnie powiedziała. 
W drodze do domu, a raczej na przystanek autobusowy, Klaudia z Kamilem widocznie świetnie się bawili, bo streszczali każdą minę napotkanego znajomego Kacpra, albo jego samego. 
- Anastazja, mało go znałem, ale już go nie lubię - zwrócił się do mnie Kamil. 
- Taaak, to wyjątkowo dziwny typ. Każdy miał go chyba za innego, prawda? - przyjaciółka popatrzyła na mnie.
Nawet nie słyszałam co konkretnie powiedziała, po szturchnięciu odpowiedziałam tylko "mhm". 
- Tylko nie mów mi, że coś źle zrobiliśmy, minę mieli nieziemską, z resztą on sam wyglądał jakby za chwilę miał zejść z tego świata - podśmiewał się Kamil. 
Nie mówiłam nic, ale chyba wiedziałam, czemu tak wyglądał. Nie chciałam wierzyć w to o czym wtedy myślałam, ale coś podpowiadało mi, że niestety taka jest rzeczywistość. Nie chciałam nikomu mówić o moich domysłach czy insynuacjach. Były zbyt poważne, jak na jedną sytuację z jednego dnia. Przyjdzie czas, że powiem o tym Klaudii. Przynajmniej jej. Najpierw jednak, sama muszę to sprawdzić. 
Wpadłam do domu, usiadłam na fotelu i zaczęłam myśleć, czy byłoby to możliwe. Otworzyłam laptop i wpisałam, a raczej chciałam wpisać, ponieważ przyszła mi do głowy pewna sytuacja, która miała miejsce trochę wcześniej.

Byliśmy w domu, czekałam na Kacpra, kiedy wróci od lekarza miał bardzo silne skoki ciśnienia i pojawiły się ostatnio problemy z sercem. 
-Hej, kochanie - powiedziałam, gdy tylko usłyszałam zamykające się drzwi.
- Hej, skarbie. Spokojnie, jest wszystko dobrze. Lekarz powiedział, że to chwilowe i nie ma się czym martwić. 
- Zaraz, mówisz mi, że masz bardzo wysokie skoki ciśnienia, temperatury, przewlekły katar i mówisz, że coś jest nie tak z sercem, i wracasz od lekarza, który mówi, że nic ci nie jest? - byłam wyraźnie zdenerwowana. 
- Tak, skoro lekarz tak powiedział, to znaczy, że jest w porządku. Dał mi jakieś leki. Będzie dobrze.
Popatrzyłam na niego. 
- Pokaż mi tą receptę - wyciągnęłam rękę w jego stronę. 
- Zmiąłem ją i wyrzuciłem jak tylko kupiłem, bo było tam napisane tylko jedno lekarstwo, a nie lubię jak mam dużo śmieci w kieszeniach - zaśmiał się, po czym zaraz zmienił temat - wiesz, nie mówiłem ci, ale będę musiał wyjechać na dwa dni, bo mamy zawody w Krakowie. 
- Przecież źle się czujesz i wydaje mi się to poważne... - zdziwiłam się. 
- Oj zaraz źle się czuje... To było wcześniej, a przecież lekarze się znają tak? Będę szybciej niż myślisz. 

Wpisałam w przeglądarkę "objawy uzależnienia.. " na chwilę przestałam pisać, nie wiedziałam czy wpadam w paranoje czy to może być prawda, ale dokończyłam "...od narkotyków". Byłam w wielkich szoku, kiedy zobaczyłam, że wszystkie objawy, które przedstawił mi wtedy Kacper sprawdzały się kropka w kropkę jak tam. Ponadto jego dzisiejszy sposób zachowania i wyglądu wskazywał na tylko jedno. Nie był "czysty". Chciałam dowiedzieć się jeszcze czy wtedy był na zawodach, ale zważając na to, że było po 22, a jego trener zapewne odpoczywał po treningach odpuściłam sobie to i pozostawiłam na kolejny dzień. Musiałam teraz wszystko sprawdzić i znaleźć rzeczowe dowody, chociaż przyznam, że chciałabym, aby były to moje wymysły. Myślałam, że plan Klaudii był kryminałem, ale prawdziwy kryminał zaczynał się dopiero teraz.